System edukacji w Polsce i jego owoce

Ostatnimi czasy czytałam rewelacyjną książkę Leo F. Buscalgii poleconą mi przez sympatyczną Panią z naszej szkolnej  biblioteki. Niezwykle przypadła mi do gustu. Znalazłam w niej odpowiedzi na niektóre z dręczących mnie pytań na temat  życia, kontaktów z innymi ludźmi oraz podejścia do samego siebie. Ale przede wszystkim, ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że nie tylko ja uważam obecną edukację za krzywdzącą i niszczącą umiejętności i pasje jednostki. Autor książki niezwykle czytelnie przedstawił ten problem za pomocą zmuszającego do refleksji opowiadania p.t.: ,,Szkoła zwierząt”:     

„Pewnego dnia leśne zwierzęta zorganizowały spotkanie i zdecydowały, że chcą otworzyć szkołę. Zając, ptak, wiewiórka, ryba i pewien wąż założyli zatem Ministerstwo Edukacji. Zając nalegał, żeby w szkolnym programie znalazły się biegi. Ptak nalegał, żeby w szkolnym programie znalazło się latanie. Ryba nalegała, żeby w szkolnym programie znalazło się pływanie, a wiewiórka nalegała, żeby w programie była wspinaczka po gałęziach. Zebrali te wszystkie wnioski i opracowali Wytyczne programowe. Następnie zdecydowali, że wszystkie zwierzęta mają się uczyć wszystkich przedmiotów. To prawda, że zając bez trudu zdobywał szóstki za bieganie, ale wspinaczka po gałęziach nie szła mu najlepiej. Nieustannie odpadał, uderzając się z tyłu głowy. Wkrótce pojawiły się u niego pewne objawy uszkodzenia mózgu i problemy z bieganiem.

can-stock-photo_csp5791424

Okazało się, że nie biega już na szóstkę, ale na trójkę, a jeśli chodzi o wspinanie się po gałęziach, to i tak zawsze robił to na jedynkę. Ptakowi świetnie szło latanie, ale nie był dobry w ryciu w ziemi. Bez przerwy łamał sobie dziób albo skrzydła. Bardzo szybko zaczął dostawać trójki za latanie i oczywiście jedynki za rycie w ziemi. Przeżywał piekło, wspinając się po gałęziach. Jest to opowiadanie z morałem: Czy wiecie, kto został prymusem? Umysłowo upośledzony wąż, który wszystko robił na pół dobrze. Ale nauczyciele byli zadowoleni, bo każde zwierzę chodziło na każdy przedmiot – i zdobywało to, co się nazywa wszechstronnym wykształceniem. (…) Próbujemy upodobnić każdego do wszystkich innych, a dziecko szybko rozpoznaje, że umiejętność podporządkowywania się zapewnia sukces w systemie edukacyjnym.”

Rodzimy się z wieloma zdolnościami, w trakcie naszego życia zdobywamy umiejętności. Robiąc to, co kochamy jesteśmy szczęśliwi, najlepsi w tym, co robimy, bo przecież z tym się urodziliśmy. Dzieci  są pełne życia, mają  bujną wyobraźnię. Jedne czują się wspaniale malując, inne czytając książki, śpiewając, słuchając historycznych opowieści dziadka, oglądając filmy przyrodnicze, bądź licząc wszystko, co spotykają na swojej drodze: kwiatki przed domem, guziki przy sweterku, zaoszczędzone pieniądze. Kiedy te piękne istotki idą do szkoły wszystko się kończy, ambicje rodziców, presja nauczycieli sprawiają, że starają się one podporządkować. Uczą się pilnie wszystkiego po trochu przez całe dłuuugie lata swojej edukacji, a zaniedbywane przez brak czasu talenty zaczynają powoli zanikać.

Pomyślmy, może przez ten system edukacji , gdzieś po drodze do dorosłości zgubiło się wielu wspaniałych, pełnych pasji muzyków, plastyków, biologów, polonistów, a także matematyków czy informatyków, którzy sławiliby nasz kraj swoimi zdolnościami, którzy mogliby dużo dla niego zrobić, którzy przede wszystkim byliby szczęśliwymi, spełnionymi ludźmi chodzącymi z przyjemnością do pracy. Warto się na chwilę zatrzymać i zastanowić:
Gdzie ja jestem w tym całym systemie?

Czy jestem szczęśliwy?

Czy to, co robię daje mi radość?

Czy mam na to czas?

Jeśli nie,

czy mam szanse to zmienić?…

 Katarzyna Szczerba, klasa I LOI

Dodaj komentarz