Dzień, który zmienił wszystko. Część II

Idąc tak w ciemności i prawie że grobowej ciszy ,przecinanej od czasu do pory szelestem gałęzi i wyciem psów z gospodarstw na wsi, minęła nam prawie cała droga do celu. Bo w pewnym momencie Jadzia odezwała się:

– A co jeśli nas zabiją? Albo będą nas chcieli zwerbować? Albo gdzieś wywiozą?

– Jak nas zabiją, to przejdziemy na tamten świat, w przypadku zwerbowania ja się nie dam zrobić Niemką, a jak nas gdzieś wywiozą, to im uciekniemy.

-Chciałabym myśleć tak pozytywnie jak ty. Ja już chyba tak nie umiem po tym ,co się stało z moimi braćmi …- i tu zaczął się łamać jej głos, przerwała. Nagle naszą uwagę przykuły krzyki z podwórka cioci, do którego się zbliżałyśmy. Były to krzyki strachu, głównie kobiece. W tym momencie moje serce jakby się zapadło z przerażenia, a nogi zrobiły się sztywne . Jadzia chyba odczuwała to samo. Patrzyłyśmy się na siebie pytając się tylko wzrokiem,  co teraz, czy na pewno chcemy tam wejść. Kiwnęłam jej głową, że idziemy. Niedaleko domu cioci było pole, na którym spędzałam z jej córkami i synami dużo czasu . Podczas jednej z zabaw znaleźliśmy stary tunel prowadzący z tego pola do piwnicy pod domem. Spędziliśmy tam dużo czasu, czasami służył nam do ucieczek, kiedy któreś z nas miało szlaban na wychodzenie do siebie, bo żadne z naszym rodziców nie wiedziało o jego istnieniu. Miałam nadzieję, że nie zawalił się od tego czasu. Znalazłyśmy właz ukryty w tym samym miejscu,  co zawsze. Co więcej przyczepiona była do niego ta sama czerwona latarka i w dodatku działała. Miałam nadzieję, że limit szczęścia na nas obie nie wyczerpał się tylko na tym, jednak późniejsze wydarzenia pokazały inaczej. Weszłyśmy obie do tunelu, ja szłam jako pierwsza oświetlając drogę.

– Na pewno wiesz gdzie idziemy?- Jadzia pytała przerywając ciszę. W odpowiedzi kiwnęłam jej potwierdzająco głową . Po kilkunastu minutach marszu przed głową ukazały nam się drewniane drzwi prowadzące do piwnicy w domu cioci. Pociągnęłam za klamkę i delikatnie je uchyliłam. Wystawiłam głowę i gdy upewniłam się, że nie ma nikogo weszłam do środka , wpuściłam Jadzię. Rozejrzałam się w ciemnym pomieszczeniu oświetlając sobie poszczególne miejsca latarką. Oprócz masy słoików z przetworami, beczek z mięsem i kapustą nic specjalnego tam nie było. Starałam się robić wszystko najciszej jak się da. Pokazał swojej towarzyszce, żeby była cicho kładąc palec na usta, ta w odpowiedzi kiwnęła głową, na której widziałam twarz pełną przerażenia. Moja musiała wyglądać podobnie. Podeszłam po schodkach w górę do wejścia do domu, przystawiłam ucho do drzwi nasłuchując, co się za nimi dzieje. Słyszałam kroki, rozmowy po niemiecku, a raczej rozkazy typu ,, Idź!”, ,,Stój!”. Gdy usłyszałam , że sytuacja za drzwiami jest w porządku, zdecydowałam się wyjść. Gestem zawołałam Jadzię i zdecydowanym ruchem otworzyłam drzwi. Pamiętając układ domu cioci udałam się do kuchni, w której spotkałam ciocię krzątającą się w popłochu przy garnkach postawionym na kaflowej kuchni . Odwróciła się z przerażeniem, patrząc na nas,  o  mało  co nie zaczęła krzyczeć. Chwyciła mnie za ramię, ja złapałam Jadzię za dłoń, a ciocia wciągnęła nas do pobliskiej spiżarni i szybko zamknęła za nami drzwi.

– Co wy tu robicie!? Ty Róża nie miałaś być w drodze do Mińska? Matko Jedyna, jak was znajdą to i po mnie i po was! – mówiła półszeptem ciocia.

– Niemcy zablokowali wszystkie pociągi na wschód, a Szwaczykowa powiedziała mi,  co się u was dzieje, więc przyszłam do was. W ogóle co oni robią u nas u was w domu?- odpowiedziałam cioci.      – U was też są? Ludzie , co oni od nas chcą, od naszej rodziny. No wpadli po północy, obudzili cały dom. Gdyby nie to, że ten Franek z nimi był, wiesz który, ten od Żyrów, to by nas chyba wytłukli, on nam tłumaczył co od nas chcą, a im co my mówimy.- wyjaśniała.                                                                -A gdzie wujek, chłopcy i dziewczyny? Zrobili im coś?- zapytałam.                                                                     – Nie, chłopaki robią za  kierowców, jeżdżą ciężarówkami, na szczęście bez mundurów, wujek też, ja im gotuje. Dziewczyny posadzili przy maszynach i kazali im coś szyć, ale nie wiem co dokładnie.               A jak wy tu weszłyście ? Przecież drzwi są obstawione?- wyjaśniła mi ciocia.                                                         – Tunelem z pola do piwnicy.

– Jakim tunelem? Nieważne zostańcie tu obie tylko bądźcie cicho, oni tu nie zaglądają. Pomyślę jak was ukryć, tylko skończę robić im kolację, bo zaraz się zejdą.- poradziła nam ciocia.                                                – Dobrze ciociu, Jadzia chodź tam dalej.                                                                                                                   – Idę już- odszepnęła. Teraz zostało nam tylko czekać na rozwój wydarzeń. Pozostawało tylko pytanie co dalej…

 

Małgorzata Sioma ,klasa IIILOL

Dodaj komentarz