Sztuka. Jedyna w swoim rodzaju, często niedoceniana. Na przestrzeni wieków ludzie różnie się do niej odnosili. Przykładem może być młodopolskie hasło „Sztuka dla sztuki” użyte w „Confiteorze” S. Przybyszewskiego. Sztuka może mieć różny wymiar. Zaprowadzę Was dziś w głębię mojego umysłu, abyście mogli ocenić wartość tańca jako sztuki i „pożytecznej dla społeczeństwa wartości”.
Zacznijmy od początku. Jestem Julia i tańczę od 6 roku życia. Jest to nieodłączny element mojego życia. Próbowałam przestać, ale inne zajęcia nigdy nie sprawiały mi tyle radości. Gdy miałam trudny czas usłyszałam od bliskiej mi osoby pewną bardzo ważną radę, która podniosła mnie na nogi, a brzmiała tak; „Pamiętaj, że Twoje marzenia są jak zakopany w glebie skarb. Za każdym razem, gdy tracisz wiarę w spełnienie ich- oddalasz się od punktu, w którym jest leży ta skrzynia. Jeśli nie czujesz się na siłach możesz dać sobie czas, ale nigdy nie zapominaj o marzeniach. Gdy nastanie TEN WŁAŚCIWY CZAS I MIEJSCE przypomnisz sobie o nich, uwierzysz i prędzej czy później wykopiesz ten skarb. Wtedy będziesz najszczęśliwszą osobą na świecie.” Nigdy nie było łatwo i łatwo zapewne nie będzie, ale gdy czujesz, że masz w sobie tyle energii i endorfin w robienie czegokolwiek, co sprawia, że dzień staje się lepszy- nie zmarnuj szansy na spełnienie marzeń.
Czym jest dla mnie taniec? Przede wszystkim to moja pasja, dzięki której czuję, że żyję. Chyba nic nie pobudza mnie do działania tak jak kilkugodzinny trening.
Po drugie, jest dla mnie alternatywą do wyładowania wszelkich emocji: złości, niewyobrażalnego smutku, radości, zranienia lub szczęścia. Uważam, że poprzez ruch, dotyk i mowę ciała jesteśmy w stanie wydusić z siebie o wiele więcej niż poprzez rozmowę. Tu nawet najgłębsze emocje, o którym dawno się nie pamięta potrafią „wyjść z ciała” poprzez przepływ ruchu i oczyścić umysł.
Taniec to również forma oderwania się od często stresującej rzeczywistości i niepewnej wizji jutra. Gdy zaczyna grać muzyk, liczy się tylko artysta i scena. Mówię „artysta”, gdyż po tak długoletnim doświadczeniu zauważam w tańcu trudną sztukę. Sztuka, która powinna być popularyzowana i doceniania w każdym wymiarze. Bez względu na to jaki rodzaj tańca się uprawia oraz jak długo. Taniec poprawia aktywność fizyczną i niewątpliwie jest to fakt. Kondycja poprzez ćwiczenia z rozgrzewki m.in. cardio- wspomagające pracę serca, rozciąganie- usprawniające mięśnie, wspomaganie mięśni brzucha, nóg, ramion- brak zaniku mięśni. Wszystkie te ćwiczenia pomagają w zwiększaniu świadomości ruchu, jego przepływie i zaangażowania partii ciała. Taniec musi mieć podłoże, tak jak dom musi mieć fundamenty. Często jest porównywany do terapii, gdyż oprócz znaczenia fizycznego, pomaga w psychicznej sferze umysłu. Tzw. CHOREOTERAPIA niewątpliwie relaksuje, uwalnia od stresu, a nawet pomaga zwalczać depresję. Najczęściej uczestnicy nie uczą się żadnej choreografii. Po prostu zamykają oczy i płyną tak , jak im w duszy gra. Można to porównać do freestyle’u kształcącego wyobraźnię i świadomość ciała. Podobną do choreoterapii jest muzykoterapia, o której wspominałam kiedyś w artykule. Ruch i rytm pozwalają wyzwolić emocje, uzyskać harmonię ciała i duszy, co jest niezwykle ważne w dzisiejszym świecie. Tańcem można też pokonać traumę – poprzez poznanie siebie i w dużym stopniu akceptację ciała/wyglądu. Endorfiny (hormony szczęścia), wydzielane podczas tańca ułatwiają nawet komunikację z innymi ludźmi. Od czasu mojego powrotu do tańca do chwili obecnej, jestem coraz bardziej otwarta na nowe znajomości i zdecydowanie łatwiej się je zawiera. Należenie do pewnej grupy łączy się z niebywałym przywiązaniem do tych osób. Zawieranie przyjaźni, w której jest pierwiastek wspólny łączy na długie lata. Kolejnym celem tańca jest pobudzenie „wewnętrznego ego” sprawiające, że stajemy się bardziej pewni siebie. Tancerze prowadzący warsztaty doszkalające prawie zawsze stawiają na „wybudzenie śpiącego kota scenicznego”. W CHOREOTERAPII nie są najważniejsze kroki czy jakikolwiek układ, lecz jednym celem jest znalezienie siebie, pośród tłumu i pokochanie swojej osoby, za to jakim się jest. To jest klucz do sukcesu, gdyż aby wspinać się na szczyt musimy opanować poruszanie po pagórkach.
Choreografia nie jest najważniejsza. Ważne jest, aby umieć się nie zatrzymywać i powrócić na dobry tor. Śmiało mogę powiedzieć, że pracuję jako tancerka i nagrania z kamery to tylko ćwierć prawdziwego tanecznego życia. Pot, krew i łzy to sentencja, która w moim przypadku stała się rzeczywistością. Satysfakcjonujący trening nigdy nie obył się bez siniaków, stłuczeń czy krwi. Jednak nic nie jest w stanie zatrzymać osoby potrzebującej swojej pasji jak ryba wody. Wiara w marzenia jest potrzebna, satysfakcjonujące jest to gdy przybliżasz się do miejsca zakopania skrzyni. Taniec rozwija rytmikę. Nawet podczas jazdy w deszczu, gdy słucham radia często przypatruję się wycieraczkom, które wykonują monotonny ruch i sprawdzam czy zgadza się z rytmem aktualnie grającej muzyki. „Taniec to jest lek na życie”- tak śpiewał Defis, z czym się zgadzam, gdyż w trudnych chwilach taniec jest jedynym ratunkiem na całe zło.
Julia Banaszek, klasa 3LOL