Wywiad z dyrektorem Zespołu Szkół nr 3 – Adamem Mickiewiczem

Panie Dyrektorze, my uczniowie znamy Pana  jako życzliwego, kompetentnego i pełnego zaangażowania nauczyciela i dyrektora,. Chcielibyśmy dowiedzieć się o Panu czegoś , co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka.

 

Na początku chciałabym zadać pytanie, które ciekawi nas wszystkich. Jako, iż nosi Pan imię jednego z najbardziej znanych poetów – Adama Mickiewicza, chcielibyśmy wiedzieć czym kierowali się Pana rodzice przy wyborze imienia.

 

Pochodzę z rodziny o włościańskich korzeniach, zatem względy „literackie” najpewniej nie miały zasadniczego znaczenia (choć oczywiście rodzice zdawali sobie sprawę ze znaczenia tego imienia). Domyślam się jednak, że pewien wpływ na decyzję miał fakt, iż zarówno w rodzinie mojego ojca jak i mamy, we wcześniejszych pokoleniach pojawiło się właśnie imię Adam. Na marginesie dodam, że tak naprawdę mam dwa imiona: Adam Michał.

 

Skoro nosi Pan imię i nazwisko polskiego wieszcza, muszę zapytać czy jest to Pana ulubiony autor, czy preferuje Pan innego pisarza?

 

Nie wiem, czy powinienem się do tego przyznawać, ale od dzieciństwa bardziej podobały mi się teksty … Henryka Sienkiewicza. Oczywiście później poznałem (nie tylko w ramach lekcji) teksty Mickiewicza, choć mówiąc szczerze bardziej z epoki romantyzmu podobał mi się klimat utworów Słowackiego, a z biegiem czasu – Norwida. Z racji wyboru historii jako przedmiotu studiów, koncentrowałem się bardziej na tekstach z tej dziedziny.

 

Czy zdarzyły się sytuacje, że imię i nazwisko przyczyniło się w negatywny lub pozytywny sposób do jakiś zdarzeń, sytuacji w Pana życiu?

 

Choć trudno by mi było wskazać wpływ negatywny, to bywa że w nowym otoczeniu najpierw przychodzi mi mierzyć się z rezerwą i niedowierzaniem (co czasami prowadzi do zabawnych sytuacji). Problemem jest też to, że często wielu ma wobec mnie wygórowane oczekiwania; czasami mam wrażenie funkcjonowania jakby „w za dużym garniturze”, bo szytym na kogoś innego. W wielu jednak przypadkach to imię i nazwisko mi pomogło, otwierało drzwi i serca – bo (jak to czasami powtarzam na lekcjach zastępstwa) czy można w Polsce nazywać się bardziej literacko? Pewnie nosząc to nazwisko jestem bardziej rozpoznawalny, dzięki czemu np. mogłem być kilkakrotnie wybrany do lokalnych gremiów samorządowych.

 

Czy mógłby Pan podzielić się z nami swoim najpiękniejszym wspomnieniem z dzieciństwa?

 

Z rozrzewnieniem wspominam choćby atmosferę i ciepło rodzinnych przygotowań i obchodów świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Pamiętam koleżeńską atmosferę w gronie rówieśników, z którymi rozegraliśmy niejeden mecz na łące z prymitywną bramką, zimą jeździliśmy na sankach a latem korzystaliśmy z uroków kąpieli czy … z zasobów lokalnych sadów. Pamiętam też lekturę książek, które czytało się wolnym czasem (a nie zawsze taki był).

 

Uczniowie zazwyczaj dobierają się w grupy tzw. paczki, w których dzielą się zainteresowaniami, wspomnieniami itp. Gdy Pan uczęszczał do szkoły, miał Pan swoją grupkę?

 

Mogę pochwalić się, że taką „paczkę” tworzyliśmy w liceum, szczególnie w gronie osób mieszkających w internacie. Niektóre z tych znajomości przetrwały do dziś. Moją przyszłą małżonkę poznałem właśnie w tym środowisku.

 

Obecnie wiemy, że interesuje się Pan historią, ale wiadome jest, że nasze pasje często zmieniają się wraz z wiekiem. Każdy z nas najpierw eksperymentuje z coraz nowszymi doświadczeniami, aby w końcu wybrać to, co nas najbardziej fascynuje. Czym się Pan interesował w młodości? Czy może od samego początku to była historia?

 

Pasję historyczną rozbudził we mnie na dobre mój nauczyciel historii w Szkole Podstawowej – p. Sylwester Szklarski. Gdzieś u początku była fascynacja filmami i literaturą o treści historycznej. W dzieciństwie bardzo interesowałem się militariami (miałem całą kolekcję – własnego wykonania – broni, szabel itp.) ale też sportem, w tym szczególnie piłką nożną.

 

Oczywiście, nie tylko zmieniamy swoje zainteresowania ale również marzenia i plany na przyszłość. Kim Pan chciał być w dzieciństwie i młodości? Jak wyobrażał Pan sobie swoją przyszłość?

 

Przypominam sobie jedno z dziecięcych marzeń by być jak … Kazimierz Deyna (czołowy piłkarz lat 70.). Od wczesnej młodości, starałem się nie stawiać sobie nazbyt wysokich oczekiwań. Może dlatego mogę powiedzieć, że chyba w najśmielszych marzeniach moich nie było tego, że będę miał szanującą się rodzinę (w tym syna z powodzeniem odnajdującego się w innej, wymagającej branży zawodowej), zostanę dyrektorem szkoły a ponadto zdobędę ponadprzeciętne wykształcenie i odnajdę się w działalności publicznej, w tym jako autor publikacji. Jestem wdzięczny Opatrzności, że tak pokierowała moimi ścieżkami.

 

Dlaczego zdecydował się Pan przyjąć posadę dyrektora?

 

Zanim zostałem dyrektorem, byłem przez 15 lat wicedyrektorem – do przyjęcia tej funkcji skłoniła mnie m.in. zachęta ze strony p. dyrektor Elżbiety Michalik, którą darzę wielkim szacunkiem. By otrzymać stanowisko dyrektora w 2019 roku trzeba było przejść odrębną procedurę konkursową – w ramach tego postępowania należało m.in. „wytłumaczyć się” z intencji i uzyskać akceptację wieloosobowej komisji. W moim przypadku dużą rolę odgrywało i odgrywa poczucie związku i odpowiedzialności za szkołę, w której uczę od 1990 roku i spotkałem wspaniałych ludzi, pozytywnie nastawionych do rzeczywistości i potrzeb uczniów, jak choćby Henryk Jezierski i Ryszard Marciniak.

 

Czy wyobrażał Pan sobie inaczej to stanowisko i czy ta posada spełniła wszystkie Pańskie oczekiwania?

 

Jestem na tym stanowisku od ponad trzech lat. Dużą część wyobrażeń i oczekiwań wywróciła do góry nogami sytuacja zewnętrzna – pandemia w kolejnych falach, zdalne nauczanie a przez ostatnie pół roku – wojna w Ukrainie. W tym czasie musieliśmy też mierzyć się z problemami lokalowymi, koniecznością pracy w dwóch lokalizacjach. Wiele problemów i trudności nastręcza nasze funkcjonowanie w warunkach trwającego remontu i rozbudowy, która – dzięki dyrekcji CKU (z którą owocnie współpracujemy) oraz Samorządowi Województwa Mazowieckiego – zmierza ku końcowi. Bardzo dotkliwym przeżyciem było, nie tylko dla mnie, odejście wielce zasłużonego wicedyrektora p. Jerzego Sasina oraz pań nauczycielek i uczniów. W jednej sprawie na pewno się nie zawiodłem – powszechnie spotykam się z życzliwością i otwartością ze strony młodzieży, rodziców, nauczycieli i pracowników. Generalnie – uważam, że miałem i mam szczęście do dobrych ludzi wokół siebie, w tym w gronie moich byłych i obecnych najbliższych współpracowników.

 

I ostatnie pytanie z mojej strony: Czy ma Pan swoje życiowe motto? Zechciałby się Pan nim z nami podzielić?

 

Jest wiele pięknych zdań, które noszę w sercu. Oczywiście na co dzień nie zawsze wychodzi wszystko tak, jak by to wynikało z ideałów. W tym momencie przywołam słowa ewangelicznej maksymy, które już kiedyś podałem jako własne motto: „Wszystko więc co byście chcieli, żeby ludzie wam czynili i wy im czyńcie”. I jeszcze jedna myśl patrona naszej szkoły: „A Ty [Panie] mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym” – leciwy już wówczas Kochanowski dobrze wiedział czego nam najbardziej potrzeba.

 

 

Dziękuję Panu za możliwość przeprowadzenia wywiadu. Dzięki temu artykułowi nasi uczniowie będą mogli dowiedzieć się więcej o Panu.

 

To ja dziękuję za to, że mogłem podzielić się swoimi wspomnieniami i uwagami.

 

Wywiad przeprowadziła:

Patrycja Kempisty klasa III LL

Dodaj komentarz