Zacznij pisać dziennik!

Pierwszy wpis w moim zielonym notesie opatrzony jest datą z grudnia 2010 roku. Oznacza to, że już od prawie dziesięciu lat prowadzę dziennik. Zawdzięczam to mojej nauczycielce od polskiego, a zarazem wychowawczyni, która w 2 klasie podstawówki podarowała mi na Mikołajki właśnie ten notes. Od tamtej pory na bieżąco spisywałam moją codzienność- bardziej lub mniej regularnie. Zdarzało się, że wpisy pojawiały się dwa razy na miesiąc, były bardzo krótkie, skupiały się na pobieżnym i obiektywnym opisie jakichś wydarzeń. W gimnazjum stały się one bardziej szczegółowe, a ja zaczęłam przelewać na papier także moje uczucia. Teraz moje wpisy są naprawdę długie, a obok spraw zewnętrznych są te wewnętrze: opinie, opisy przeżyć i emocji.

Przez lata myślałam, że to co tworzę nazywa się pamiętnikiem, ale tak nie było. Pamiętnik to relacja zdarzeń z większego dystansu czasowego, spójna i trzymająca się raczej jednego tematu. Natomiast prowadzenie dziennika polega na bieżącym tworzeniu zapisek na temat codzienności, które nie muszą być ze sobą powiązane.

Właściwie to nie prowadzę dziennika, ale raczej tygodnik, bo po szkole przeważnie nie mam zbyt dużo  czasu na pisanie. Zazwyczaj w sobotę tworzę wpis na podstawie karteczki, na której przez cały tydzień zawarłam kluczowe słowa opisujące zdarzenia z każdego dnia. Dzięki tej niewielkiej perspektywie czasu moje wpisy nadal są szczegółowe, a poruszane wątki są bardziej złożone i poukładane. Minusem jest to, że odczucia spisane z perspektywy paru dni prezentują się zupełnie inaczej od tych spisanych na świeżo, kiedy to targani nimi jesteśmy w stanie „wylać się emocjonalnie” w dużo większym stopniu. Dlatego jeśli coś bardzo leży mi na sercu,  to staram się od razu ulżyć sobie poprzez pisanie.

W pamięci nie pomieścimy wszystkiego, co byśmy chcieli. Często zapominamy o sytuacji, która jeszcze dwa tygodnie temu była naszym ,,być albo nie być”. Aby nie dać zginąć temu wszystkiemu w paszczy czasu, warto pisać dziennik. Papier przyjmie wszystko, bez względu na to jak straszne czy głupie rzeczy chce się napisać. Chociaż do tego nie raz potrzeba odwagi. Najpierw, aby w pełni zdać sobie z czegoś sprawę i to przyjąć, jakkolwiek okropne by nie było. Potem potrzeba jeszcze więcej odwagi, aby zmaterializować myśli i utrwalić je. Czasem to może być niemal bolesne, bo jest dowodem istnienia wszystkiego,  czego w sobie nie chcę albo tego czego bałam się nazwać. Ale przyznanie się do tego pomaga oswoić się z moimi słabościami, z moją zwierzęcością. Zawsze istnieje też ryzyko, że wpisy przeczyta ktoś inny, co może być dodatkową blokadą.

Pisanie pomaga mi lepiej zastanowić się nad różnymi sprawami, usystematyzować je, okiełznać bałagan w głowie. Spisywanie myśli ma dla mnie działanie niemal terapeutyczne, bo pomaga zbudować lepszą relację z samą sobą i otaczającym mnie światem. Wylewanie na papier emocji przynosi ulgę i pomaga się z nimi pogodzić. Nie mogę też nie wspomnieć, że takie częste pisanie z pewnością poprawi umiejętności piśmiennicze i językowe. No właśnie, te często mają wiele do życzenia, dlatego przeglądając moje stare wpisy,  często nie mogę powstrzymać się od śmiechu, ale też dopada mnie lekkie zażenowanie. No cóż, z pewnością moje obecne wpisy również wzbudzą moje rozbawienie w przyszłości, ale to jest jeden z plusów prowadzenia dziennika. W końcu zawsze dobrze mieć jeszcze jeden powód do śmiechu. Jeszcze inną mniejszą zaletą prowadzenia dziennika jest to, że moje zapiski przydały mi się parę razy, gdy ktoś pytał mnie o datę konkretnego zdarzenia, która uleciała nam z głowy. Wtedy dziennik był naprawdę niezastąpiony.

Dziennik jest przede wszystkim genialną pamiątką, której nie jest w stanie nic zastąpić. Obok zdjęć i filmów to on może być jedyną dokumentacją życia. Pomyślcie tylko, że za kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat będziecie mieli możliwość cofnięcia się w czasie i przeżycia jeszcze raz tego co utrwaliliście na papierze, czy to nie wspaniałe? Może nie zawsze, ponieważ niektóre wspomnienia mogą być bolesne lub wywoływać nieprzyjemne uczucia. Ja z biegiem czasu raczej żałuję, że niektórych zdarzeń nie opisałam i wiem, że kiedyś będę wdzięczna sobie za tworzone obecnie szczegółowe zapiski.

Moje dzienniki pokazują mi,  jak dużą metamorfozę przeszłam i to w sposób, którego nie byłabym w stanie nigdy przewidzieć. To niezwykle ciekawe jak zmieniło się moje podejście do wszystkiego, choć naiwnie wierzyłam, że tak nie będzie. Parę lat wcześniej niemal nie widziałam u siebie żadnych ubytków charakteru, choć miałam ich wiele i dziś z niesmakiem patrzę na starą siebie. Taka obserwacja otwiera moją głowę na parę faktów. Choćby na taki, że moje obecne zachowania i wady prawdopodobnie wzburzą mnie z przyszłości, dzięki czemu teraz staram się je wyłapywać i w miarę sił i chęci walczyć z nimi.

I na koniec: co może być lepszą pamiątką po zmarłym niż jego dziennik? W końcu to część jego życia utrwalona w słowach. Dziennik lepiej niż cokolwiek innego pokazuje , kim był jego autor i co było dla niego ważne. Całkiem prawdopodobna jest wizja, że po śmierci dziennik trafi w ręce dzieci czy wnuków. Potencjalny czytający wszedłby w moją skórę, a raczej umysł, i mógłby poznać mnie nawet po mojej śmierci. Nie ze zdjęć czy filmów, nie z subiektywnych opowieści innych, ale mnie za pomocą świata przepuszczony przez moje filtry.

Chciałabym, aby pisanie dziennika stało się bardziej popularne, ze względu na korzyści jakie przynosi ten nawyk. Mam nadzieję, że dzięki temu artykułowi przekonałam choćby jedną osobę do podjęcia się tego zadania. I jeszcze jedno: nigdy nie niszczcie swoich starych zapisków, bez względu na to jak okropne wam się wydają.

 

 Aleksandra Zielińska , klasa III LOL

Dodaj komentarz