Minął
już tydzień od dnia, kiedy Aleksander niczego nie zapomniał. Stał
się jeszcze bardziej odpowiedzialnym pracownikiem. Szef nawet chciał
dać mu podwyżkę, jednak „przyjaciel”, jak go – dosłownie
– zawsze nazywał, podziękował i złożył wypowiedzenie. Udając
wielki ból w sercu oznajmił, że musi się przeprowadzić i nie
będzie mógł pracować w tej firmie. Jeszcze tego samego dnia
wszystko spakował do samochodu, jednak nie opuścił domu.
Usiadł przy biurku i zaczął swoją lekturę. Najpierw
przeczytał zwykły dziennik, powód jego ostatnich sukcesów – to w
nim zapisywał wszystko, o czym nie powinien zapominać. Czemu
wcześniej na to nie wpadł? Prawdopodobnie prowadził coś w tym
stylu wcześniej, tylko… zapomniał, gdzie go schował. Jednak od
tygodnia mocno się pilnuje. Wie, że wszystko co robi, musi
kontrolować, by wszystko inne też szło po jego myśli. Między
innymi także jutrzejsze spotkanie z klientem.
W
tym tajemniczym dzienniku Aleksander przeczytał, że jego prawdziwa
sytuacja jest specyficzna. Dowiedział się, że przewidywał swoją
chorobę i możliwe skutki uboczne, dlatego się zabezpieczył między
innymi znajdując posadę w fabryce broni palnej. Teraz , gdy
wszystko do niego wracało, wiedział, że pora na powrót do
działania.
Podniósł jedną z fotografii i
przyjrzał się jej. Kim by teraz był, gdyby żona nie zginęła?
Czym by się zajmował, gdyby miał przynajmniej dziecko? Czemu…
czemu czuje taką satysfakcję, z tego co ma zamiar zrobić?
Odwrócił zdjęcie na drugą stronę. Przez ułamek sekundy
pomyślał, że powinien podrzeć tę kartkę i zapomnieć o
przeszłości, jednak on ma już dość zapominania. Chwycił za
klucze, zamknął drzwi od domu i pojechał w stronę granicy.
14 X 2018
Spotkanie
z pierwszymi dwoma klientami zaowocowało dwoma kontraktami, z
których każdy zakończył się niebywałym sukcesem. Aleksander
czuł się, jakby faktycznie był do tej pracy stworzony. Dzięki
niej mógłby sobie pozwolić na kupno domu w środku Berlina i
większego pojazdu. A oba zlecenia ukończył w ciągu tylko jednego
tygodnia. Czego chcieć więcej?
Mężczyzna wziął
się za swoją lekturę – dziennik. Od kiedy wpadł mu w ręce
tydzień temu ani słowa w nim nie napisał, natomiast czytał mniej
więcej stronę co drugi dzień. Dowiadywał się o swoich
najróżniejszych praktykach i radach, które sam stosował w
zawodzie, nim choroba zabrała mu wspomnienia. Teraz również były
ogromnie użyteczne.
Niespodziewanie zadzwonił
telefon.
–
Alek, kod zero dwa? – powiedział po niemiecku głos w słuchawce.
–
Jaki mam kolor?
– Żółty.
– To ja –
odpowiedział Aleksander. – Czym mogę służyć?
–
Spotkajmy się na granicy z Czechami – usłyszał i połączenie się
zakończyło.
Trochę
szkoda, że jego praca nie pozwala mu na przebywanie w jednym miejscu
dłużej, albo żeby chociaż do niego wracać. No cóż, będzie
musiał mu wystarczyć duży wóz z przyczepą wyszykowaną na
mieszkanie, zamiast samego mieszkania, ale to też ma swoje plusy.
Jednak teraz nie czas, by się nad tym zastanawiać, trzeba ruszyć
na spotkanie z nowym klientem.
Do walizki włożył
dzienniki, zdjęcie, pieniądze i… narzędzia. Kluczyki w stacyjkę
i żegnaj Berlinie! Na przejściu granicznym znów nikt nie zauważył,
że papiery są podrobione. Człowiek, którego nie ma w żadnym
spisie, właśnie wjechał do Czech.
Kacper Piątek , klasa I LOI